Izotretynoina- substancja stosowana w leczeniu ciężkich odmian trądziku
11 marca 2012Krok po kroku- tonik z 10% kwasem glikolowym
25 marca 2012Cenne właściwości czerwonego wina znane są już od czasów starożytnych. Postanowiłam ukręcić krem z jego ekstraktem:-). Ekstrakt nie tylko opóźnia procesy starzenia się skóry, ale również wzmacnia naczynia krwionośne i ujędrnia skórę
Oprócz ekstraktu z czerwonego wina, bardzo cennymi składnikami kremu są olej z pachnotki i olej z róży, mające bardzo szerokie spektrum działania- od przeciwtrądzikowego po przeciwzmarszczkowe. Pantenol i masło shea doskonale nawilżają skórę, działają łagodząco i gojąco. Koncentrat z aloesu regeneruje, ujędrnia i łagodzi podrażnienia. Niacynamid zmniejsza transepidermalną utratę wody przez naskórek, wpływa na produkcję kolagenu. Przyczynia się do poprawy nawilżenia skóry. Kolagen z elastyną natomiast, nadają skórze aksamitny wygląd, tworzą na powierzchni skóry tworzy cienką warstwę – film chroniący przed wpływem otoczenia.
Krem bardzo dobrze nawilża, szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Może być używany pod makijaż. Ekstrakt z czerwonego wina nadaje charakterystyczny fioletowo- śliwkowy kolor.
Składniki:
faza olejowa A:
- MGS- 2,0
- alkohol cetylowy – 1,5
- monostearynian glicerolu- 1,0
- masło shea- 3,0
- olej z pachnotki- 5,0
- olej z różu piżmowej- 5,0
faza wodna B:
- hydrolat aloesowy- 23,5
- aloes- 2,0
- pantenol- 2,0
- ekstrakt z czerwonego wina-?????
- niacynamid- 1,0
faza C:
- kolagen i elastyna- 1,0
- DHA-BA- 5 kropli
- olejek zapachowy- „krem maślany” – 3 krople
Sprzęt:
- waga
- łopatka do odważenia składników
- 2 zlewki
- łaźnia wodna
- opakowanie na gotowy krem
- mieszadło
Wykonanie:
Podczas robienia tego kremiku, napotkałam na pewne problemy;-) zalecane stężenie ekstraktu z czerwonego wynosi tak do 3%. Postanowiłam użyć go w stężeniu 2% , czyli na 50g kremu 1,0g ekstraktu. Ekstrakt ma bardzo intensywne, bordowe zabarwienie, kremik który otrzymałam miał niezwykle intensywną śliwkowo-bordową barwę. Okazało się, że po nałożeniu na skórę intensywnie ją barwi. Szkoda mi jednak było go wyrzucać, ukręciłam więc dokładnie taki sam, tym razem bez ekstraktu, a na koniec porcjami dodawałam moją „winną esencję”. Tym razem byłam bardzo zadowolona z efektu.
- do jednej zlewki odważam składniki fazy olejowej tj. monostearynian glicerolu, alkohol cetylowy , MGS i masło shea, zlewkę umieszczam w łaźni wodnej i ogrzewam do momentu rozpuszczenia wszystkich składników. Następnie do tej samej zlewki odważam olej z pachnotki i olej z róży piżmowej, robię to na samym końcu, ponieważ te oleje tracą swoje właściwości przy podgrzewaniu.
- Do drugiej zlewki odważam składniki fazy wodnej i wszystko dokładnie mieszam.
- Obie zlewki umieszczam na moment w łaźni wodnej. Zawartość zlewki z fazą olejową dodaję do zawartości zlewki z faza wodną, cały czas przy tym mieszając.
- Kiedy kremik nico ostygnie, dodaję do niego fazę C tj. kolagen i elastynę, konserwant i olejek zapachowy. całość ponownie dokładnie mieszam. Oczywiście z kompozycji zapachowej można zrezygnować,ja jednak lubię, gdy kremik ładnie pachnie. Nie mam zbyt wrażliwej cery, więc pozwalam sobie na jej dodatek. Z konserwantu również można zrezygnować, wówczas jednak kremik trzeba przechowywać w lodówce i możemy nim smarować naszą buzię nie dłużej niż 2 tygodnie.
Tak jak pisałam wcześniej, ma niezwykle intensywna barwę, w związku z tym postąpiłam tak jak opisałam wyżej.
Krem ma bardzo przyjemną konsystencję, wyglądem przypomina mi jagodowy jogurt Zastanawiam się jaka zawartość procentowa ekstraktu, byłaby w tym kremie najbardziej optymalna…z pewnością będę jeszcze robić ten kremik, zacznę od stężenia 0,5%, napiszę wówczas swoje spostrzeżenia…